piątek, 7 marca 2014

03


Nie przestawałem o niej myśleć. Od tamtej uroczystej kolacji nie widziałem jej ani razu. Jedynie obraz uroczej kelnerki o długich, ciemnych włosach spiętych w koński ogon i tych niewyobrażalnie ogromnych oczach, utkwił mi w pamięci. Czasem miałem ochotę tam wrócić, ale cóż miałbym jej powiedzieć? Hej, bo wiesz, chyba się w Tobie zakochałem? Fakt, takie akcje tworzyliśmy wraz z Morgim, gdy mieliśmy po szesnaście lat. Teraz było to dla mnie nie do przyjęcia. Podobno wydoroślałem, zmężniałem a także zmądrzałem. Ale czy aby na pewno? Jak mogłem dopuścić ze jakaś dziewczyna tak zawróci mi w głowie? Stary, ogarnij się! Zaraz wskoczy Ci trzydziestka na kark, a Ty zachowujesz się jak szczeniak z liceum. Mimo wszystko nie potrafiłem wyrzucić jej z pamięci. Ten uroczy, jakże niewinny uśmiech...
Ubrany w strój do biegania, przemierzałem właśnie moja ulubiona trasę. Owa przebieżka miała mnie przywrócić do normalności. Nie mogłem również stracić kondycji. Alex ostrzegał, ze jak ktoś będzie tylko leniuchował, będzie miał osobiście z nim do czynienia. Wolałem nie ryzykować. Poza tym jogging dobrze wpływał na samopoczucie. W towarzystwie ulubionej muzyki, nawet nie spostrzegłem, gdy stałem przed moim rodzinnym domem w Fulpmes. Zdziwił mnie stojący tam samochód Morgensterna. Czegoż tez może on ode mnie chcieć? Nim zdążyłem się nad tym porządnie zastanowić, zobaczyłem jak wylania się ze swojego ukochanego samochodziku.

- Andi! Juz myślałem, ze nigdy nie wrócisz - zaczął wesoło kumpel.
- Cześć Thomas, dobrze Cie widzieć - uścisnęliśmy sobie dłonie w ramach powitania.
- Masz jakieś plany na dziś? - zapytał bez ogródek. Właściwie to nie miałem żadnych planów, no może poza jednym, który nie był jeszcze do końca zapewniony. Z racji mojego milczenia Morgi postanowił kontynuować. - Gregor urządza grilla w domu jego rodziców. Tak czy siak nie masz daleko, wpadniesz? - jego proszące oczy wywołały u mnie odruchy wymiotne.
- Właściwie to... - chciałem się jakoś wymigać, ale Morgenstern mnie uprzedził.
- Oczywiście, ze wpadniesz! Impreza bez Ciebie to nie impreza!
- Kto będzie? - zapytałem jeszcze.
- Tylko chłopaki z drużyny. Zero kobiet, tłuste jedzenie, niekończące się piwo... Zresztą wiesz dobrze jak wyglądają nasze imprezy! - zniecierpliwił się.
- Aha... - nie miałem nastroju na spotkanie chłopaków. Ale jakby spojrzeć na to wszystko racjonalnie, siedząc w domu pewnie myślałbym o dziewczynie, której nawet imienia nie znalem. A tak to może chociaż się trochę rozluźnię? - O której? - zapytałem już bardziej zdecydowanie.
- Od zaraz!
- Ok, zbierajmy się! - wysiliłem się na nieznaczny uśmiech.
- Krzywisz się niczym dziecko jedzące czosnek. Wszystko ok? - potaknąłem jedynie głową. Nie chciałem wdrażać się w szczegóły.


***


Prace skończyłam dzisiaj o szesnastej. Cieszyłam się ze względu na wolny wieczór, zwłaszcza iż miałam się spotkać z Ines. Tak się składa, ze dzisiaj obie pracowałyśmy tylko w porze obiadowej. Przyjaciółka narzekała, ze odpuściłyśmy sobie świętowanie moich urodzin. Jak się dowiedziała ze obie mamy wolny wieczór, nie chciała dać za wygrana. Uparła się, ze póki jesteśmy młode i piękne, możemy pozwolić sobie na szaleństwo. Także w planach miałyśmy podbój innsbruckich klubów. Miałyśmy się spotkać o dwudziestej. Do tego czasu zamierzałam zrelaksować się trochę i nabrać sil. Zaraz po przekroczeniu progu mojego mieszkania, napuściłam wody do wanny, wlałam ulubione olejki do kąpieli i chwile później zanurzyłam się w wytworzonej przeze mnie pianie. Przyjemny zapach konwalii unosił się w powietrzu. Odetchnęłam głęboko przymykając jednocześnie oczy. Uwielbiałam te formę relaksu. Często zdarzało się, iż ze zmęczenia zasypiałam. Dopiero lodowatość mojej z początku cieplutkiej wody, brutalnie wyrywał mnie z krainy Morfeusza. Przez kolejnych kilka minut towarzyszyły mi zazwyczaj dreszcze. Dopiero cieplutki szlafrok i kubek gorącego kakao przywracały odpowiednia ciepłotę mojego ciała. Dziś jednak nie mogłam sobie pozwolić na nieoczekiwana drzemkę w wannie. Gdybym nie stawiła się w umówionym miejscu punktualnie, Ines nie dałaby mi żyć. Dlatego po kilkuminutowej kąpieli opuściłam jakże cieplutka wodę, osuszyłam ciało ręcznikiem, po czym dokładnie nakremowałam każdy skrawek mojej skory. Zarzucając szlafrok na siebie, zaparzyłam sobie gorącą herbatę. Miałam jeszcze sporo czasu, dlatego postanowiłam obejrzeć ulubiony serial...

Ubrana w czarna sukienkę na ramiączka, skórzaną kurtkę i buty na wysokim obcasie byłam gotowa do wyjścia. W lustrze skontrolowałam jeszcze ostateczny wizerunek, który otrzymał pozytywna ocenę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, muszę przyznać ze moje naturalne fale układały się dzisiaj nadzwyczaj dobrze. Mocno czerwone usta uwydatniały się znacznie na tle mojej jak zwykle bladej twarzy. Ponadto mocne kreski wokół oczu dopełniły całości. Ulubione kolczyki, bransoletka i mała torebka na najpotrzebniejsze rzeczy wykańczały mój out fit na dzisiejsza impreza. Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym bez zastanowienia ruszyłam na wyznaczone przez Ines miejsce. Miałyśmy się spotkać pod naszym ulubionym klubem. Chciałyśmy bowiem zaoszczędzić sobie jakże cenny czas. Gdy dotarłam na miejsce, od razu zauważyłam przyjaciółkę. Wyglądała oszałamiająco! Jej blond loki przyciągały uwagę każdego, nawet najmniej zainteresowanego. Gdy tylko mnie dostrzegła, z jej ust wydobył się gwizd z zachwytu.

- Wyglądasz bosko, Ewa! - wykrzyczała na powitanie.
- Dzięki, Ines - na mojej twarzy pojawiło się onieśmielenie. Nie byłam przyzwyczajona do komplementów. Nigdy nie otrzymywałam ich zbyt wiele, ale możliwe ze to z mojej własnej winy. Nigdy nie dbałam za bardzo o swój wygląd. Wyciągnięty T-shirt, wytarte jeansy, buty sportowe... Dbałam o wygodę. Dopiero przeprowadzka do Austrii, a może właśnie Ines, spowodowały, iż zaczęłam skupiać więcej uwagi na szykownych ciuszkach czy tez szpilkach. Od razu zauważyłam zainteresowanie ze strony płci męskiej. Jakże niewiele im potrzeba, by zwariować. Jedna krotka sukienka i od razu tracą głowę...
- Gotowa na najlepsza noc Twojego życia? - blondynka wyszczerzyła rządek swoich bielutkich ząbków i nim się spostrzegłam, byłyśmy już w środku. Pierwszym przystankiem miał być bar, w którym zamówiłyśmy każda z nas po Mojito. Usiadłam wygodnie na stołku barowym, po czym rozejrzałam się po klubie. Wiele par tańczyło na parkiecie, niektórzy siedzieli przy stolikach i zawzięcie dyskutowali z przyjaciółmi, a jeszcze inni pełnili role obserwatorów podtrzymujących ściany. Możliwe ze wątpili w stabilność i wytrzymałość budynku, albo tez byli zbyt nieśmiali by wyjść naprzeciw drugiemu człowiekowi.
- Za Twoje dwudzieste urodziny! - stuknęłyśmy się drinkami, po czym każda z nas upiła łyk ulubionej mieszanki. Zapowiadała się niesamowita noc. Nawet nie wiem kiedy zaczęłyśmy z Ines tańczyć. Od razu obok nas pojawiło się kilku chłopaków, ale skutecznie ich ignorowałyśmy. To miał być nasz wieczór!


***

Ostatnio miałam trochę mniej czasu niż zwykle, dlatego rozdział pojawia się dopiero teraz. Ale lepiej teraz niż nigdy :) No i tożsamość tajemniczego skoczka rozwiązana :) Bodajże chyba tylko Marzycielka typowała poniekąd pana Koflera :) Milego weekendu dziewczyny!
Pozdrawiam, kiciak